czwartek, 9 lipca 2015

Od Yanan: Spieszysz się gdzieś?

Słońce wychyla się zza horyzontu, ale ja już jestem na nogach i obserwuję wędrówkę pomarańczowej kulki. Choć stwierdzenie "już" nie jest dobre. Dobre byłoby "jeszcze". No tak, jeszcze, bo wieczorem zaczęłam utrwalać sobie frapujące mnie zaklęcie z zakresu niby-białej magi... Ale zaklęcie mogło posłużyć też do tych "złych"czynów. Hympffff... Śmieszy mnie ta myśl. Ludzie myślą, że jest magia biała i czarna. A tak na prawdę - magia jest jednolita, tylko niektórzy myślą, że jedne zaklęcia są złe, a inne dobre. Ha! Śmieszne...
- Visphota! - wołam, wstając z pozycji siedzącej na progu domu. Odwracam się plecami do lasu za mną i rozglądam za tą dziwaczną istotą zwaną wilkiem.
W końcu Vis zwleka się z łóżka i przychodzi do mnie.
- Co tak długo? To nie ty ślęczałaś nad zaklęciem przez całą noc, leniu. Idziemy trenować, no już!
Wadera nie jest zachwycona, ale idzie ze mną. Po chwili jesteśmy już w środku lasu, biegniemy. Obie się rozbudziłyśmy. Słońce jest już w prawie normalnej pozycji porannej. Słyszę, jak ptaki zaczynają śpiewy. Wywracam oczami. Jakoś nigdy mi to nie przypadło do gustu...
Pół godziny później siedzę na drzewie okrakiem i patrzę, jak moja towarzyszka pije wodę. Uśmiecham się na myśl, żeby ją wrzucić do wody, ale niewątpliwie wtedy skończyłybyśmy trening na dziś, a mamy jeszcze kilka kilometrów do przebiegnięcia. I przede wszystkim, zwykle trenuję dłużej niż pół godziny, no naprawdę!
- Vista! - wołam i rzucam w jej stronę kamykiem. Wpada on do wody, chlapiąc Vis w oczy. Ona sama odwraca się do mnie z wywalonym jęzorem mówiącym: "Spadaj, jeszcze piję!" - Oj, Vis... Wystarczy, ja rozumiem że wczorajsze testy z eliksirem od wysychania nie były najlepszym pomysłem, ale nie wiedziałam, że ma takie skutki uboczne... No, biegniemy dalej. Do... - Patrzę na horyzont. Widać stąd prawie całe Vastaan. - Do tamtej polany, dobrze? Potem koniec.
Po paru minutach jesteśmy już w drodze. Wiatr się trochę ruszył, wieje mi w twarz mocniej, potęgowany prędkością z jaką biegnę. Obok mnie pędzi Vis, zadowolona tak samo jak ja z tego treningu. Lubi to, ale ma drobny problem. Wczoraj testowałam na niej eliksir wysuszający i teraz cały czas pije. Uśmiecham się krzywo na wspomnienie jej nagłego skoku na zewnątrz, w deszcz po wypiciu eliksiru... Wyglądała, jakby deszczu od lat nie widziała. Poszłam potem do niej, a ona podstępna diablica, podłożyła mi się pod nogi i wylądowałam w błocie razem z nią.
- Jesteśmy. Jak chcesz idź na polanę, ja zostanę tu na drzewie i poćwiczę nogi. - Vita jednak kładzie się pod drzewem na które wlazłam.
Wzruszam ramionami i wspinam się trochę wyżej. W końcu gdy odnajduję odpowiednią gałąź, nie wysoko, jakieś 2 metry nad ziemią, siadam i odchylam się do tyłu. Zwisam z gałęzi zahaczona jedynie nogami. Opuszczam ręce, zamykam oczy - wyglądam pewnie jakbym zasnęła.
Po kilku minutach słyszę kroki. Vis też je usłyszała, stoi już i warczy cicho.
Otwieram oczy, ale nie dość szybko by zareagować. Jakiś facet leci w moją stronę i nim zdążę się unieść, wpada mi w ręce - dosłownie. Siła odbicia powoduje jego przewrócenie się, a mój upadek z gałęzi. Zdążam jednak wylądować w kuckach. Widzę, że on też jest w kuckach, ale jeszcze mnie nie zauważył - jest odwrócony w drugą stronę. Podcinam mu nogi półobrotem, on lekko przewraca się na klęczki. Błyskawicznie łapię za sztylecik w bucie, celuję nim w plecy klęczącego i staję nad mężczyzną.
- Spieszysz się gdzieś? - pytam z ironicznym uśmiechem.


<Lars? Mam nadzieję, że to nie uwłacza Twojej godności XD >

Od Nathairy: Czas zabrać się za wspinanie się po drabinie kariery. A co jest na szczycie? Fucha Namiestnika!

Właśnie stałam w mojej pracowni, miażdżąc suszone liście mięty za pomocą mojego moździerza na kolejne zamówienie. Nagle ktoś otworzył drzwi, znajdujące się za mną i wszedł do pomieszczenia.
– Woda – powiedziałam, nawet nie racząc gościa jednym spojrzeniem. Słyszałam, jak się zatrzymał i lekko zdezorientowany stał tak jeszcze przez chwilę.
– Słucham? – zapytał, chyba nie słysząc mojej wcześniejszej odpowiedzi, bądź jej nie rozumiejąc. Westchnęłam głęboko. Było to westchnienie nr 8 i oznaczało w skrócie: „W jaką stronę poszła ewolucja?”.
– Woda odkażająca. Stoi koło Ciebie. Masz umyć w niej ręce. – Nie odwracając się, jedynie wyciągając moją prawą rękę, wskazałam palcem dużą miskę stojącą na stołku, która znajdowała się koło drzwi, by przysłowiowi „goście” mieli do niej dostęp, właśnie w takich sytuacjach, jak teraz.
– Ach, przepraszam. – Mężczyzna lekko się zaśmiał, a ja usłyszałam chlupot wspomnianej wcześniej wody. – Nie wycieraj rąk o ubranie – upomniałam go, gdy dźwięk poruszanej tafli ucichł. – Ręcznik leży po drugiej stronie drzwi – powiadomiłam go beznamiętnym głosem. Kolejny raz do moich uszu dotarły fale dźwiękowe, które uświadomiły mnie w przekonaniu, że mężczyzna posłuchał mojej rady bez żadnych zbędnych komentarzy.
– Przyszedłem złożyć zamówienie – oznajmił podchodząc do mnie i zaglądając mi przez ramię. Natychmiast przestałam miażdżyc suche liście mięty i zamarłam w bezruchu, zaciskając ze złością powieki i odliczając w myślach do dziesięciu: „Raz… Dwa… Trzy...”
– Coś się stało? – zapytał widząc moje zaprzestanie pracy.
– Przestrzeń osobista – powiedziałam stanowczym głosem.
– Przestrzeń… Jaka? – powtórzył nie słysząc najwyraźniej moich słów. Znowu.
– Osobista – warknęłam dokańczając. Odwróciłam się w jego stronę i (będąc oczywiście zmuszoną i wystawioną na działanie jego zarazków) położyłam jedną rękę (by ograniczyć strefę skażoną) na jego torsie i odsunęłam go od siebie, jednocześnie robiąc duży krok do przodu. Kiedy był już na odpowiedniej odległości, ponownie się cofnęłam, pilnując, bym kością ogonową dotykała końca blatu drewnianego stołu. – Nie zbliżaj się do mnie na więcej, niż metr i dwadzieścia pięć centymetrów – pouczyłam go, odwracając się i biorąc kolejne naczynie z wodą odkażającą. Szybko umyłam w nim ręce i wytarłam do sucha ręcznikiem. Następnie chwyciłam brązowawy pojemnik po perfumie (w którym obecnie znajdowało się nic innego, jak środek dezynfekujący) i biorąc w dłoń małą, gumową kulkę, ścisnęłam ją, tym samym sprawiając, że płyn, który był w środku, uwolnił się i teraz fruwał w powietrzu i zabijał niepotrzebne zarazki. Spryskałam się tym specyfikiem, następnie musiałam go zmarnować na tą problematyczną osobę, która stała za mną i ciągle z zainteresowaniem przyglądała się mojej pracy.
– Co to jest? – zapytał, kiedy psiknęłam wodą na jego klatkę piersiową, a za chwilę zajęłam się całą powierzchnią jego ciała, pomijając oczywiście głowę.
– Środek dezynfekujący – odparłam, dalej naciskając na poduszeczkę uwalniając chmurkę mgły.
– Ty naprawdę masz świra na punkcie zarazków – zaśmiał się ze swojego stwierdzenia, a ja popatrzyłam na niego, jak na ostatniego debila.
– Zdajesz sobie sprawę, że w tym momencie na Twoim ciele, rękach znajdują się miliony bakterii, w tym zarazków i patogenów wywołujących choroby śmiertelne? Ach, jasne. Oczywiście, że nie, jesteś za głupi, lecz JA nie chcę mieć do czynienia z jakimkolwiek czynnikiem chorobotwórczym – powiedziałam, jakby to było coś oczywistego. Odwróciłam się na pięcie i odłożyłam buteleczkę z powrotem na miejsce. Kolejny raz zajęłam się ugniataniem suchych liści tej chol.ernej mięty.
– W każdym razie, mam zamówienie – oznajmił nie zrażony moją wcześniejszą obrazą skierowaną w jego stronę.
– To akurat wiem. Po co miałbyś tu przychodzić, gdybyś nie miał zamówienia? Nie stwierdzaj rzeczy oczywistych, to denerwujące – powiedziałam nie odrywając się od swojej pracy.
– Jasne. W każdym razie… – kontynuował swoją wypowiedź, już się zbliżając, by wręczyć mi świstek papieru.
– Daj już mi go – rzekłam deczko zniecierpliwiona i wzięłam od niego to zamówienie, również przyjmując na siebie te… Zarazki. Jak tylko wyjdzie, pójdę się umyć.
Szybko przeczytałam wyrazy zapisane na kartce ładną, przejrzystą i lekko pochyłą czcionką. To, co miałam przyrządzić, nie było trudne do zrealizowania, powiedziałabym nawet więcej – było to zadanie banalne dla mojego wielkiego umysłu i łatwe tak samo, jak oddychanie, które przecież umie każdy z nas, nawet, jeżeli byłby totalnym głąbem i nie wiedział, jak się trzyma łyżkę.
Natomiast gdy moje oczy wreszcie natrafiły na koniec zamówienia, gdzie przeważnie znajdowała się osoba, która je składała, o mało się nie przewróciłam, ponieważ natychmiast poczułam, jak moje nogi się pode mną uginają. Zachwiałam się mocno i, by nie stracić równowagi, oparłam się na blacie jedną ręką.
– H-Hej! Nic Ci nie jest? – zapytał mężczyzna, który jeszcze przed chwilą budził u mnie pogardę niewiedzą podstawowych zasad higieny, a teraz będący moją jedyną nadzieją na wyrwanie się z tej marnej posady, z niską płacą i wymogami intelektualnymi.
– Pracujesz dla królewskiego dworu…!? – szepnęłam do siebie z niedowierzaniem i niemal natychmiast zerwałam się z miejsca, podbiegając do mojej półki z flakonami wypełnionymi kolorowymi płynami i innymi, dziwnymi dla osób drugich, rzeczami.
– Ech, właściwie, to… – odezwał się nieznajomy, który najwidoczniej stwierdził, iż moje poprzednie pytanie nie było retoryczne, lecz skierowane do niego.
– Zamilcz! – przerwałam mu szybko, zbywając go ruchem ręki, dalej wyciągając potrzebne mi składniki do przyrządzenia potrzebnego mi specyfiku. – O Boże, w którego istnienie wątpię, dziękuję Ci! – zawołałam. Moje dłonie szybko znalazły wszystko, co chciałam i prędko zabrałam się do robienia zamówionego eliksiru leczniczego i specyfiku leczącego rany cięte. Wyciągnęłam z szafki stojącej niedaleko czysty flakon, po czym starannie odmierzyłam po dziesięć mililitrów z każdego, przygotowanego wcześniej składniku, plus kilka liści ziół do dodania aromatu.
Co ze mnie byłaby za zielarka i alchemiczka, gdybym opisywała wszystkie moje napary! Niedoczekanie! To ja sama na to wpadłam i wymyśliłam, i nie mam zamiaru dzielić się tym z kimkolwiek. Tak więc… Po dodaniu tajemniczych składników, których nazw nie wymówię, obawiając się dobrania się małych, zepsutych mózgów innych do moich przepisów, dokładnie wszystko wymieszałam.
– Wreszcie się stąd wyrwę i zajmę ciepłą posadkę Namiestnika! – marzyłam na głos. Chwyciłam w ręce dwie, średnich rozmiarów buteleczki i wcisnęłam je owemu posłannikowi.
– Posłuchaj mnie teraz uważnie – zaczęłam ostro w jego stronę – Jedno potknięcie, jakiś błąd z Twojej strony i eliksiry nie dojdą w stanie IDEALNYM do Lorda, przysięgam Ci. Znajdę Cię i dopilnuję, żebyś ginął w męczarniach, rozumiesz?! – warknęłam, patrząc mu wyzywająco w oczy, jednocześnie grożąc mu palcem. – A teraz idź! I wspomnij o mnie dobrym słowem! – zawołałam za nim, gdy jego sylwetka znalazła się za progiem drzwi, wypchnięta przeze mnie na brukową uliczkę. Zatrzasnęłam za nim wejście i zadowolona z siebie, oparłam ręce na biodrach.
– Nareszcie! – krzyknęłam do siebie. Opanowawszy już swoje emocje rozejrzałam się po pracowni i rzekłam: – A teraz idę się myć.

Blanc? Jest okropna, wiem. Wybacz ^^

poniedziałek, 6 lipca 2015

Roze | Towarzysz


Imię: Roze
Płeć: Samiec
Gatunek: Wydaje jej się, że wilk choć nie jest pewna.
Wiek: Nieznany.
Opis: Roze nie jest może specjalnie masywny, ale jest naprawdę wysoki, swojej właścicielce sięga głową do łokcia, a rogi dodają mu jeszcze wzrostu. Ogółem nic ciekawego, ma czarne futro, czarne rogi, czerwone oczy wrogo patrzące na wszystko co się rusza... A w pysku zaś ma podwójne rzędy ostrych jak brzydwa zębów.
Charakter: Roze jest bardzo agresywny, wystarczy jeden zły ruch od strony drugiej osoby, a bez interwencji Seliny rzuca się z kłami i pazurami. Selina jest jedyną osobą, której daje się głaskać i dotykać, a broni jej jak oka w głowie, resztę... No cóż, Selina musi być ostrożna i szybko interweniować, kiedy rozmawia z innymi, bo już nie raz skończyło się to dość... Nieprzyjemnie dla drugiej osoby.
Zdolności: Obrócz ogromnej siły oraz zwinności Roze nie ma jakiś specjalnych zdolności. Ma jednak bardzo wytrzymały szkielet, więc bez problemu może przeżyć spad z klifu i nic mu się nie stanie, oprócz ran cielesnych... Co może doprowadzić do wykrwawienia się, ale mniejsza z tym...

Właściciel: Selina Zenzero

"Coś się kończy, coś się zaczyna."


Imię: Selina
Nazwisko: Zenzero
Pseudonim: Cicatrix (czyt.Kikatriks)
Płeć: Kobieta
Wiek: 22 lata
Rodzina: -
Miłość: Nie mówi nie.
Aparycja: Dziewczyna wysoka i szczupła (jakieś 180 cm wzrostu, może trochę mniej), ma zgrabne długie nogi i sięgające końca pleców ciemno rude włosy. Dla tych co nie umieją się dopatrzeć ma zimne, szare oczy, którymi często z pogaradą patrzy na świat. Na lewej ręce zawsze noci czarną rękawicę, którą bardzo rzadko ściąga, głównie z tego powodu, że kiedyś w walce straciła dłoń i zastąpiona jest ona mechaniczną ręką.
Charakter: Selina nie lubi tłumów, jednak małym gronem nie pogardzi. Nie należy do tych paplatych, ale chętnie słucha innych, póki nie zaczynają chrzanić o byle czym i ich gadulstwo przestaje mieć jakikolwiek sens. Z punktu widzenia osób drugich jest zimną, wredną i nieprzyjemną osobą (choć jej codzienny wyraz twarzy na to wskazuje, do tego jej zimne oczy zawsze patrzą na ludzi z pogardą... Niektórzy jednak odbierają to jako otwarte wyzwanie do walki, a Zenzero nie ma co do niej nic przeciwko), jednak jak się ją pozna lepiej wcale nie jest taka zła, nie jest osobą rzucająca miłymi słówkami i napewno nie kimś komu można zaufać odrazu, ona sama trudno przekonuje się do ludzi, jednak można się z nią pośmiać i pogadać jak z normalnym człowiekiem. Zenzero jest pewna siebie i za wszelką cenę chce pokazać innym ile jest warta i nie przepuści żadnego wyzwania. Do chciwych nie należy, ale kiedy stwierdzi, że coś należy do niej to koniec, będzie to kraść, chować i bronić tego zaciekle. Do tego lubi też błyskotki, a swego czasu miała nawet reputację niezłego kieszonkowca.
Zdolności: Dziewczyna ma sokole oko, łukiem i strzałą tak w kit się posługuje, ale za to nożami do rzucania jak nikt inny. Do tego jest dobrym szermierzem. Ma wygimnastykowane ciało, więc uniki oraz przemieszczanie się po ciastnych pomieszczeniach też ma opanowane.
Pochodzenie: Regnetum
Stanowisko: Strażniczka
Punkty pojedynku:
Towarzysz: Roze
Szczegóły:
~ Dziewczyna nie ma nic przeciwko bliskości drugiej osoby oraz jej dotyku... Oczywiście ze swojej strony, bo gdy ktoś zbliża się w ten sposób do niej odrazu do akcji wkracza jej miecz, o którego z resztą dba niesłychanie.
~ Lubi kiedy ludzie się o nią pytają, kiedy zadają jej pytania na temat jej osoby, nie odpowiada na nie nigdy otwarcie, jak naiwny dzieciak, o nie, ale trochę o sobie mówi.
Bonusy:

Nick na howrse: Ania0078

„Pocałunek? Mówisz o tej niehigienicznym i popularnym sposobie wymiany śliny? Podziękuję.”

Imię: Nathaira
Nazwisko: Torra
Pseudonim: -
Płeć: Kobieta
Wiek: 25
Rodzina: Mój ojciec był doradcą w Regnetum, ale wrobiono go w jakąś zdradę i do odpowiedzialności pociągnięto jego, jak i moją matkę, więc oboje nie żyją.
Miłość: Miłość? Przecież wiem o niej wszystko. W stanie zakochania mamy podwyższony poziom fenyloetyloaminy i dopaminy, powstają nam nowe połączenia neuronalne oraz jesteśmy podatni na wyniki działania adrenaliny. To proste.
Aparycja: Nathaira nie jest dość wysoka, lecz nie jest też zbyt niska. Można powiedzieć, że posiada dobre metr sześćdziesiąt dwa i to jej w zupełności wystarczy. Nie posiada aż tak wysokich szaf w swoim domu.
Jej sylwetka nie jest dość umięśniona, bo przecież nie pracuje fizycznie. Ubiera się najczęściej tak, jak na pleć żeńską przystało – w suknię. Ale nie taką ozdobną, z falbankami i wszelkimi zdobieniami. Jej zdaniem „one tylko zbierają kurz” i ich po prostu nie nosi. Przyodziewa najczęściej prostą, zwykłą suknię, która nie będzie utrudniała jej pracy wśród przyrządów alchemicznych oraz map strategicznych. Do swojej garderoby może jeszcze zaliczyć (oczywiście, oprócz nieskomplikowanych butów) złoty, lecz wyblakły już, płaszcz z kapturem zawiązywany na dwa sznurki. Nie nosi biżuterii i tym podobnych. Uważa, że są „niepraktyczne” (nie patrzcie na kolczyki na zdjęciu, one są tu przypadkiem).
Teraz zajmiemy się opisywaniem jej górnej części ciała. Cóż… Uczepić się ty nie ma czego, nie ma żadnych blizn (wiadomo, „bezpieczeństwo), a i cała twarz wydaje się być symetryczna. No, może poza jej oczami, które są dość owalne i kształtem przypominają dwa migdały, zwężające się na końcach.
Popielate włosy Nathairi kończą się na wysokości obojczyków, a starannie ścięta grzywka czasem może się wyróżniać. Skoro ma jasne włosy, to do kompletu naturalnie muszą iść niebieskie oczy. To jedno w nich jest dobre – kolor. Jasno niebieski kolor.
Pewnie gdy patrzycie na nią, od razu w oczy rzucają się jej tatuaże na czole oraz pod prawą brwią i okiem. Znak na czole to rodowód jej rodziny, a trójkąty koło jej ślepia, mają dwa znaczenia: ideę zupełnej realizacji i doskonałości oraz Syriusza, najjaśniejszą i najbliższą gwiazdą nocnego nieba. Cóż, to tyle z przekazu.
Charakter: Nathaira jest dość… Specyficzną osobą, ale pewnie jak większość poznanych jej osób. Często określa się mianem „niezrozumiałego geniusza”, który marnuje się w swojej robocie, otoczona jest przez niższość umysłową i kompletnie nikt nie docenia jej wielkiej inteligencji. Może jest dość zapatrzona w siebie, ale co do inteligencji – ma rację. Często wręcz sypie ciekawostkami i popisuje się swoją wiedzą, jednak całkiem nieświadomie. Nie ma zamiaru „zyskiwać uznania” wśród towarzystwa niższego rzędu. Po prostu robi to z przyzwyczajenia i automatycznie. To taki odruch, tak samo jak odwracanie głowy, gdy słyszy się jakiś huk niedaleko siebie.
Jako, że posiada duży zasób wiedzy, wie, jakim zagrożeniem i niebezpieczeństwem są dla nas zarazki oraz różnej maści bakterie, dlatego skutecznie się ich pozbywa. Ma hopla na punkcie higieny osobistej i porządku. Jako, że jest zielarzem, przyrządza wodę dezynfekującą i z niej namiętnie korzysta przy każdej sposobności. Często też nowo przybyłym gościom każe myć w niej ręce, ale nawet wtedy nie pozwala na jakikolwiek kontakt fizyczny, choćby uścisk ręki.
Gdy wejdziesz do jej skromnego domu, zobaczysz porządek jaki jeszcze nigdy w życiu. Wszystko jest starannie posegregowane, książki ułożone według wielkości i koloru (alfabet sobie odpuszcza), a półki – powycierane na błysk. Nie ma miejsca w jej mieszkaniu, gdzie zalegałby nawet najdrobniejszy pyłek kurzu.
Ale wróćmy jeszcze na chwilę do jej mądrości. Owszem, jest geniuszem, ale całkiem pozbawionym inteligencji emocjonalnej. Nie zna kontaktów społecznych ze strony praktycznej, zna tylko i wyłącznie teoretyczną. Życie seksualne jest dla niej obce, dlatego nawet jeśli powiemy coś „zboczonego”, ona tego nie zauważy, a nawet jeśli, nie będzie wiedziała o co nam chodzi. Ta dziewczyna nie ma przyjaciół, ani nawet znajomych, ze względu na wysoką częstotliwość jej złośliwości oraz nadmiernej szczerości.
Zdolności: Nathaira na pewno jest znakomitym zielarzem oraz alchemikiem (niestety, nie było takiej fuchy). Wszystko co związane  z tymi tematami nie jest jej obce. Potrafi też dobrze planować i między innymi to dlatego została Marszałkiem oraz Zielarzem
Pochodzenie: Regnetum
Stanowisko: Wybrała sobie pracę Marszałka oraz Zielarza. Jednak cały czas powtarza: „To ja powinnam być Namiestnikiem. Zobaczycie niedowiarki, że będę prawą ręką króla i to wtedy WY będziecie darzyć mnie szacunkiem!”
Punkty pojedynku: 10
Towarzysz: -
Szczegóły:
*Posiada hopla na punkcie trzech rzeczy: bezpieczeństwa, brudu i porządku.
*Ma paniczny lęk przed wilkami i innymi zwierzętami z nich wyewoluowanych.
*Nie pozwala sobie na jakiekolwiek kontakty fizyczne z innymi.
*Kocha porządną, zieloną herbatę zrobioną w porcelanowym, ówcześnie zalany wrzątkiem i wytartym do sucha imbrykiem z filtrem, z dziewięciu średnich fusów na 250 mililitrów 84 stopniowej wody, następnie parzoną przez dokładnie 13 minut i 45 sekund i podaną w porcelanowej, odkażonej filiżance z łyżeczką i spodkiem.
Bonusy: -
Nick na howrse: MrsAnglel20

,,Rozkosz i miłość- życie to więcej. Szukam skarbu, po to jestem. Zapłać, żeby wejść do gry, Wszyscy płacą, płać i ty. Szukasz skarbu, po to jesteś."

Imię: Thalia (może być też Thal, Liia, albo jakieś inne skróty. Jeśli jeszcze da się skrócić tak krótkie imię).
Nazwisko: Sargent
Pseudonim: Można wymienić naprawdę sporo określeń, jednak większość z nich to obraźliwe i wulgarne epitety, dlatego też ograniczę się do tych, które dziewczynie przypadły do gustu. Na wodach i lądzie znana jest jako Płomienna, Ognista,  Złodziejka, Burza, Sztorm, czy też Złośnica.
Płeć: Kobieta
Wiek: 24 lata
Rodzina: Jeśli załogę piratów, złodziei i oszustów można nazwać rodziną, to tak. Thalia posiada dość liczną rodzinę, która czasami się zmienia.
Miłość: Słucham? „Miłość”? Co to takiego?- w taki sposób można by podsumować ten punkt. Thalia nie wyobraża sobie jakiegokolwiek przywiązania do drugiej osoby. Nie zna takiego słowa jak „uczucia” a wy tutaj chcecie by pisała o miłości swojego życia! Z resztą bądźmy szczerzy, kto wytrzymałby z nią psychicznie?
Aparycja: Thalia jest dość wysoką dziewczyną, a wszystko przez jej długi nogi. Jest osobą szczupłą, ma ładną i drobną sylwetę, którą kiedyś uważała za swoje przekleństwo. Ale czego się dziwić, gdy dorastasz w świecie, w którym pierwszy widok jest najważniejszy, to ciężko przetrwać gdy jest się tylko drobną dziewczyną. Sargent musiała się nieźle natrudzić, by wrodzy piraci zaczęli się jej obawiać, a sojusznicy ufać i być wobec niej lojalni. Jednak o tym w następnych podpunktach. Liia ma krótkie rude i kręcone włosy oraz niemalże płomienne dzikie oczy. Na jej ustach prawie zawsze tańczy złośliwy uśmiech, lub grymas osoby gotowej do walki. Chociaż ta młoda piratka, jak każdy, ma kilka zalet, to woli mówić, że nie posiada żadnych atutów.
Charakter: Thalia z pewnością nie należy do zwykłych, stereotypowych dziewczyn i za taką nigdy się nie uważała. Najprawdopodobniej jest jedną z najbardziej niezależnych, samodzielnych i buntowniczych osób, jakie kiedykolwiek spotkasz na swojej drodze. Lubi mieć własne zdanie na dany temat, często odmienne od innych. Nie omieszka się głośno powiedzieć tego co myśli, starając się nie owijać w bawełnę. Dziewczyna uwielbia przyjmować, a tym bardziej rzucać innych wyzwania prosto w twarz. Jest dzielna, zawzięta i często igra z ogniem. Nie boi się stanąć do walki, nawet z silniejszym i liczniejszym przeciwnikiem. Zawsze, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, Thalia jest w stanie dobyć szabli i walczyć o swoje. Ta młoda piratka bardzo ceni sobie wolność. Między innymi dlatego kocha ocean i wzburzone (jak ona sama) wody. Nienawidzi zakazów i wszelkich ograniczeń. Gdy kiedyś przez przypadek natkniecie się na połamaną tabliczkę z napisem „wstęp wzbroniony” to możecie się domyślić kto właśnie przekroczył niedozwolona granicę. Ognista jest osobą bardzo inteligentną, sprytną i błyskotliwą. To właśnie jej przebiegłość i umiejętność szybkiego planowania oraz improwizowania sprawiły, że dziewczyna zyskała sobie szacunek innych. Sargent potrafi być bardzo przekonująca, co w przeszłości wielokrotnie pomagało jej jako kapitance okrętów, zwłaszcza podczas bitew morskich. Warto też dodać, że Thalia uwielbia grać z innymi. Bardzo często podczas zawierania nowych znajomości, testuje i podpuszcza swych kompanów. Bardzo szybko udaje jej się dostrzec słabe i mocne strony innych. Sargent jest kobietą pełna wielu sprzeczności. Jeśli kogoś nie lubi, będzie w stosunku do niego miła, pomocna i posłuszna. Natomiast gdy uzna cię za swojego przyjaciela, zacznie się z tobą sprzeczać, kłócić i wymieniać ostre oraz sarkastyczne uwagi. Taką dziewczynę zdecydowanie lepiej mieć za przyjaciela niż wroga. Kiedy ma dobry humor, uwielbia żartować i spędzać czas z przyjaciółmi. Ale jeśli jest wściekła i ma zły dzień, lepiej nie wchodzić jej w drogę. Znajomi często porównywali ją do morza- jednego dnia silne, wzburzone i niebezpieczne, a drugiego spokojne i łagodne.
Zdolności:
~dziewczyna potrafi posługiwać się właściwie każdym rodzajem broni, od mieczy, po szablę aż do krótkich noży i łuku.
~sterowanie statkiem i dowodzenie załogą nie stanowi dla niej żadnego problemu. A jeśli umiejętność okiełznania bandy oszustów, krętaczy i nikczemników można nazwać „umiejętnością” to ona z pewnością ma do tego talent.
~bardzo dobrze się wspina, zarówno po drzewach, ścianach budynków jak i mokrych linach na statku.
~dobrze jeździ konno, chociaż zdecydowanie bardziej woli poruszać się po wzburzonych wodach oceanu.
~posiada świetny zmysł orientacyjny. Dobrze odnajduje się zarówno na morzu, jak i na nieznanych ziemiach.
Pochodzenie: wychowała się w porcie w Vastaan. Tam opiekowali się nią kupcy, oraz piraci, do których później sama dołączyła.
Stanowisko: Akolita
Punkty pojedynku: 15
Towarzysz: Maki
Szczegóły: Thalia często używa słów z tak zwanej „pirackiej gwary” lub „języka oceanu”. Bardzo lubi się nią posługiwać, chociaż często robi to bezwiednie. W wolnych chwilach Sargent szepcze do morza. Opowiada mu o swoich sekretach, planach i upodobaniach, gdyż wie, że ocean nigdy nie powtórzy ich innym.
Bonusy:
 ~ Stanowisko (Akolita) + 5 pp
Nick na howrse: Annabeth

Visphota | Towarzysz

Imię: Visphota
Płeć: Samica
Gatunek: Iluzjonistka orientalna
Wiek: 3 lata
Opis: Futro ma ni to zielone, nie to czarne, ani też niebieskie. Takie jakieś dziwne. Jednak podbrzusze i pysk są białe. Długi ogon często ją wkurza i jest na przemian to czarny, to biały. Zawsze nosi przy sobie znalezione w dzieciństwie apaszkę, gogle i kolczyki. Jej oczy są wyjątkowe kosmiczne. Jakieś takie matowe, prawie białe w dzień, ale w nocy stają się szare, nawet trochę czarne. No i jest jeszcze ten cudowny akcent smoka - skrzydła. Liche, bo liche ale są. Czarne, małe, odstające i trochę poszarpane.
Charakter: Cóż, Vis to z natury nieufna wadera ale dla mnie... Jest wspaniała, lepszej towarzyszki bym nigdy nie znalazła. Ma nawet takie same akcenty jak ja. Często okazuje radość gryząc mnie lekko w dłoń, od czego mam wiele małych dziurek. Gdy jest zimno, kładzie się koło mnie i otula ogonem, wiele to nie daje ale niech ma satysfakcję że przynajmniej stara się być miła. W ogóle, Visa jest taka jak ja, kropka w kropkę.
Zdolności: Mała jest wytrzymałą spryciulką. Chodzi ze mną w zasadzie wszędzie przez co jest tak samo wysportowana jak ja. Umie nawet kilka sztuczek złodziejskich. Poza tym, robi dla mnie za manekin do ćwiczenia zaklęć, przez co po części wygląda jak wygląda.
Właściciel: Yanan Fyrau

,,Jestem żołnierzem, co o wolność walczy, o wolności śni, a to jest warte krwi"

Imię: Yanan (Dżanan)
Nazwisko: Fyrau
Pseudonim: Yan, Faresi - oznacza Diablicę lub po prostu Diablik, dla tych nie-języcznych
Płeć: Kobieta
Wiek: 21 lat
Rodzina: Żeby nazwać kogoś rodziną, najpierw trzeba znać znaczenie tego słowa. Nawet jeśli... Nigdy nie nazwałabym osób, z którymi żyłam rodziną.
Miłość: Aha, co mówiłam wyżej? Nawet jeśli, to... Nie ciągnie mnie do tego.
Aparycja: Jeśli idzie o wzrost to przywykłam, można się śmiać: aż 158 cm. Ha, ha, ha... Nieważne, co do... ekhem, masy to też wiele jej nie jest. Jestem osobą szczupłą, ale umięśnioną o tyle o ile. Jestem również dumną posiadaczką całkiem długich nóg, dzięki którym nie raz nie dwa uratowałam sobie tyłek.
 Włosy mam krótkie, zmierzwione i brązowe. Spore, na moje nieszczęście niebieskie i lekko skośne oczy, mały lekko zadarty nosek... A, i jeszcze te cholerne dołeczki w policzkach kiedy się szczerze uśmiecham. Napomknę tylko o ogromnej ilości kolczyków w uszach. No ale cóż, bywa. Skończmy ten punkt...
Charakter: Ooooooooooooo, tak! Opisywanie mojego charakteru, taaaaaaak... Świetnie.  Może kiedyś byłam inna, może to jest wina tego co się stało ale... Wiem, jaka jestem teraz. Nie można mnie uznać za kogoś godnego zaufania. To znaczy, jasne, jeśli trzeba, ja zaufam... A ty może zaufasz mi, ale musisz wytrzymać ze mną jakieś 2 lata, wtedy może się to uda. Choć pozostaje pytanie, czy ze mną wytrzymasz...
Nie jest to łatwe zadanie, bo ja nie jestem... jak powiem "łatwa", to źle zabrzmi. Nie jestem... prosta do zrozumienia. Raczej nie znajdzie się we mnie "pokrewnej duszy" ani "najlepszej przyjaciółki" czy innych takich zażyłości, ale... Na prawdę, nie gryzę... przeważnie. Jestem okropnie wybuchowa, wiem o tym. Raczej nie panuję nad sobą idealnie, zwłaszcza jeśli ktoś mnie wkurzy, więc owszem, łatwo mnie doprowadzić do szału, ale na pewno nie wyzwiskami. Przywykłam do tego, więc sobie daruj. Cholernie nie lubię jak się mnie traktuje pobłażliwie albo delikatnie. Wal albo się zamknij, taka zasada. Którą oczywiście sama stosuję. No właśnie, jestem bardzo szczera, jeśli chodzi o zdanie na jakiś temat. Problem albo nie, polega na tym, że jest przeważnie bardzo odmienne od reszty i... Muszę to tłumaczyć, choć tak na prawdę nikt nie ogarnia o czym mówię. O, gadanie. Tak, jestem gadułą. Znaczy, z powodu tego, że raczej jestem znienawidzona, częściej mówię do siebie, ale jeśli zarzucisz temat, na który dużo wiem albo lubię o tym mówić, to na prawdę... DUŻO się dowiesz, pod warunkiem że słuchasz. Jeśli z kimś rozmawiam to przeważnie nie jest to rozmowa normalna. Ja nigdy nie mówię na poważnie, to tylko wyjątkowe sytuacje. Ktoś kiedyś stwierdził, że mam zamiast krwi mieszankę cynizmu, ironii i sarkazmu. Często jestem wredna, nie wyobrażaj sobie że będziesz wyjątkiem. Tak samo dobrze posługuję się ironią jak i kłamstwem. Nawet nie będziesz wiedział, czy skłamałam, czy wyznałam prawdę. Oczywiście, w tym samym czasie mogę ci bezszelestnie podebrać trobę czy coś, ale nigdy to nie są pieniądze. To tylko zabawa, no może nie wszystkim się podoba. Mnie to nie obchodzi. Jestem bardzo pomysłowa i żywiołowa. Nie potrafię usiedzieć w miejscu zbyt długo. Mało osób wie, gdzie jestem dlatego nikt nie lubi mnie szukać jeśli jest taka potrzeba. Przez minutę jestem tam, a gdy ty już wchodzisz... Jestem jakieś kilka pomieszczeń dalej. Bardzo dociekliwa, ciekawska ze mnie osóbka choć o sobie wiele nie mówię. Moja dociekliwość ciągnie za sobą czasem nieciekawe skutki ale im niebezpieczniej i więcej adrenaliny tym lepiej! Czasem zdarza mi się, że potrafię być miła. Co potem skutkuje dziwnym łaskotaniem w środku, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Często też chodzę wyszczerzona, co myli wszystkich w okół, którzy mnie nie znają. Nie wiem czemu, tak po prostu jest - lekko krzywy, ironiczny wyszczerz towarzyszy mi zawsze. Co nie oznacza oczywiście, że nie potrzebuję czasem chwili oddechu i wtedy po uśmiechu ślad znika na cały dzień przeważnie. Ale mam tak często. Ach, i jeszcze jedno. Nie łatwo mnie zranić. Jeśli ci się uda, to gratuluję, ale nie licz na łzy. Już dawno nie czułam ich smaku.
Jeśli komuś się to wszystko nie skleiło, to znaczy że dobrze to przeczytał i zrozumiał. Taka właśnie jestem - większość osób mnie nienawidzi i nie rozumie. Dlatego trzymają się z daleka.
Zdolności: Tak jak już wspominałam, potrafię bezszelestnie komuś coś rąbnąć, a on zorientuje się... po dwóch godzinach. Bezbłędnie odczytuję emocje, jakoś tak wyszło. Świetnie radzę sobie z władaniem sztyletami... Lepiej walczę wręcz niż bronią. Jestem nieźle wygimnastykowana, niektórzy twierdzą, że nie mam kręgosłupa. Również jeśli idzie o "zjawiska nadnaturalne" nieźle sobie radzę - uczyłam się iluzji oraz co nieco o magii zarówno białej jak i czarnej.
Pochodzenie: Vastaan
Stanowisko: Nadworny mag
Punkty pojedynku: 15
Towarzysz: Visphota
Szczegóły:
~ Podobnie jak moja towarzyszka, noszę gogle na głowie - takie znalezisko
~ Jestem posiadaczką dużej blizny na plecach, w kształcie pioruna
~ Uwielbiam skakać z wodospadów - jak nie ma mnie tam, gdzie powinnam być, to jestem nad wodospadem
~ Czasem mówię sama do siebie
~ Albo do księżyca
~ Codziennie rano trenuję
~ Śpię razem z Visphotą
Bonusy:
 ~ Stanowisko (Nadworny mag) + 5 pp
Nick na howrse: keiraKD

Skrzydłogwizd | Towarzysz

Imię: Skrzydłogwizd (przez właścicielkę często nazywany Dziobek lub Gwizdajło)
Płeć: Samiec
Gatunek: Gryf z mieszanką kuroliszka
Wiek: Może mieć koło 10 lat. Trudno to określić.
Opis: Potwór jest wielkości dorosłego rumaka bojowego. Ma dwie chwytne tylne łapy uzbrojone w czarne pazury i parę skrzydeł z dodatkowymi szponami służące na lądzie jako przednie nogi. Średniej długości ogon jest zakończony ,,kitą". Łeb ptaka na długiej szyi aż do połowy grzbietu porośnięty jest rudawą grzywą. Skrzydła samca są nieco poszczerbione i podczas szybkiego lotu wydają charakterystyczny gwizd (stąd imię). Przeważnie na głowie nosi specjalne ogłowie, a na grzbiecie wytrzymałe siodło domowej roboty.
Charakter: Gwizdajła to wyjątkowo podstępna i złośliwa bestia. Jak na gryfa jest wyjątkowo inteligentny i spostrzegawczy. Mimo kilkuletniej tresury nie można powiedzieć, że jest w pełni oswojony. Jest za to (w miarę) posłuszny swojej pani. Co do innych ludzi...Po prostu trzeba pamiętać, by nigdy nie odwracać się do niego plecami. Nie radzę też wsiadać na grzbiet, o ile zdołasz do gryfa podejść w całości (ma tendencję do ,,podgryzania"). Nie dość, że każdego (oprócz Rue) zrzuci to jeszcze będzie chciał się odegrać.
Zdolności: Skrzydłogwizd jest z natury świetnym lotnikiem. Ma bardziej wyczulone zmysły niż normalny pupilek. Na dodatek jest inteligentny i zaprogramowany przez naturę głównie do zabijania. Biada temu, kto stanie mu na drodze bądź narazi się jego właścicielce. Całe szczęście jest przynajmniej częściowo ,,oswojony". Dzięki pazurom na skrzydłach potrafi bez problemu wspinać się po praktycznie każdej powierzchni.
Właściciel: Runon Kattegat

czwartek, 2 lipca 2015

,,Błędy też się dla mnie liczą. Nie wykreślam ich ani z życia, ani z pamięci. I nigdy nie winię za nie innych."

Imię: Runon (dla przyjaciół Rue)
Nazwisko: Kattegat
Pseudonim: Jaskółka
Płeć: Kobieta
Wiek: 22 lata
Rodzina: O rodzicach wie tyle ile jej powiedział jej brat, Lars.
Miłość: Cóż...nie ma co owijać w bawełnę. Większość mężczyzn uważa ją po prostu za wariatkę, która traktuje dzikie bestie jak kocięta, a ludzi jak strzygi. Lars również się przyczynia do tego, że jest wieczną samotniczką...
Aparycja: Ma około 160 cm wzrostu, wąską talię i barki oraz umięśnione latami w siodle nogi. Opiekunki z sierocińca zawsze powtarzały, że jak dorośnie, to żaden chłopak się jej nie oprze ze względu na ,łabędzią szyję" i delikatne rysy. Oczy są ostro zakończone, koloru karmelu. Złoto rude włosy upina w luźny kok lub z braku czasu jedynie zakłada za lekko szpiczaste uszy. Ubiera się na co dzień w jakiś dopasowany kaftan i bryczesy, a na ramiona odświętnie zapina płaszcz. Na rękach ma karwasze i nie rzadko rękawice ochronne. Nie nosi ze sobą żadnej broni oprócz przypasanego sztyletu. Długi, dwuręczny miecz przeważnie przypięty jest więc do siodła.
Charakter: Obcy nie dowierzają na wiadomość, że Rue jest bratem Leszego. Bo co się dziwić? Jedyna wspólna cecha w wyglądzie to jasne, lekko rudawe włosy. Natomiast zdecydowanie są do siebie podobni z charakteru. Runon w wielkich towarzystwach natychmiast dostaje ochoty by się gdzieś schować, najlepiej w jakimś kącie gdzie nikt jej nie zauważy. Zaczepiającym ją przypadkowym facetom ma ochotę wepchnąć nóż pod pachę, a kobietom komentującym ubiór i zachowanie najchętniej wyrwałaby włosy. Ogólnie większość obcych traktuje jak potencjalnych wrogów. Nienawidzi gdy jakaś osoba jest zbyt blisko niej, chociażby ociera się o nią ramieniem. Zupełnie inaczej natomiast traktuje wszelkie zwierzęta. Każdego psa czy kota, który się z nią przywita z przyjemnością głaszcze i powtarza, jaki jest uroczy. Ba! Ona takie rzeczy mówi nawet do krowy, szczura czy jaszczurki, ale nigdy do człowieka. Owszem, bywa towarzyska i rozmowna - tylko i wyłącznie w towarzystwie przyjaciół.
Zdolności: Rue ma wyjątkowo dobrą rękę do zwierząt. I nie mówię tu o kotach czy psach (to dla amatorów) czy nawet koniach. Runon zawsze idzie o krok dalej. Świadczy o tym chociażby to, że na co dzień jeździ na oswojonym (dobra, prawie oswojonym) gryfie. Jeśli chodzi o walkę, to zdecydowanie preferuje dwuręczny miecz. Z łatwością porusza się zarówno w lesie jak i zatłoczonym mieście (bo czasami musi w nich bywać, niestety).
Pochodzenie: Vastaan
Stanowisko: Strażnik, Medyk
Punkty pojedynku: 20
Towarzysz: Skrzydłogwizd
Szczegóły:
 ~ Nigdy nie oddaje siodła i ogłowia Skrzydłogwizda pod opiekę rymarzy. Woli sama je reperować i nie wychodzi jej to gorzej niż przeciętnemu rzemieślnikowi.
 ~ Wejście do jej izby w domku rodzeństwa Kattegat jest jak wejście do małego ogrodu zoologicznego. Na półkach ma kilka akwariów z jaszczurkami, wężami, myszami i jedno z żółwiem (ponad osiemdziesięcioletnim).
Bonusy: Brak
Nick na howrse: NyanCat^._.^~

,,Z potwora nie zrobisz człowieka, ale człowiek może stać się potworem bez niczyjej pomocy"

Imię: Lars
Nazwisko: Kattegat
Pseudonim: Leszy (przezwisko zdecydowanie uzasadnione. Trzeba przyznać, że Lars woli je bardziej od swojego prawdziwego imienia)
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 27 lat
Rodzina: Jedyną znaną mu rodziną jest jego siostra, Runon.
Miłość: Można powiedzieć, że jest otwarty na propozycje. Jednak jego przyszła narzeczona musi zdawać sobie sprawę, że za nic nie zmieni jego osoby, ani nie wpoi mu żadnych dworskich manier. Musi też zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa na jakie się pisze...
Aparycja: Jest to dość wysoki mężczyzna, o smukłej budowie ciała. Nie wyróżnia się zbytnio w tłumie posturą. W oczy dopiero rzuca się jego twarz. Z miejsca widać w nim rodzonego vastaańczyka, co od razu może ostrzegać przed jego charakterem. Ostre rysy, lekki zarost i krótko obcięte rudawozłote włosy podkreślają ,,dzikość" Leszego. Jego cechą szczególną, darem, a zarazem przekleństwem są oczy: złote z pionowymi źrenicami jak u kota. Z ich powodu w tłumach często nosi kaptur, aby ludzie nie wytykali go sobie palcami. Ma też nienaturalnie zaostrzone górne kły, które od razu rzucają się w oczy. Na co dzień ubiera się w skórzaną lekką zielono-brązową zbroję i zielony płaszcz. Z broni preferuje miecz i łuk (ten drugi nosi głównie na polowania). Ma jednak przy sobie dwa miecze, co jest raczej niecodzienne. Jeden, dwuręczny, na dodatek nosi przewieszony przez plecy. Drugi, półtora ręczny, wykonany jest z czystego srebra.
Charakter: Do opisu Larsa wystarczyłoby jedno słowo: ,,dziki". Wskazuje na to nie tyle wygląd, co chociażby zachowanie. W tłumach Leszy czuje się niezbyt dobrze (łagodnie mówiąc), czasami miewa ochotę, by wyrąbać sobie drogę mieczem, ale powstrzymuje się od tego. Jednak nienawidzi też otwartych przestrzeni - na polach i stepach czuje się zbyt odkryty, za bardzo widoczny. Najlepszym dla niego miejscem jest las, najlepiej jakiś odludny bór, gdzie żaden człowiek nie wpadnie na jego drogę, a najmilszymi mu towarzyszami zawsze były drzewa i dzikie ptaki.Co do relacji między ludzkich, to również nie najlepiej mu idzie w tym temacie. Niby przy jednej, dwóch osobach jest całkiem spokojny, a nawet rozmowny, ale czasem zdarza mu się patrzeć na rozmówcę jak wilk na zwierzynę. Spokojnie, nigdy nie ma złych intencji. To po prostu oznaka, że miło mu się rozmawia. Często się uśmiecha, bo po prostu lubi to robić. Biorąc pod uwagę jego kły czasem robi to wrażenie odwrotne od zamierzonego.
Zdolności: Co do umiejętności konwencjonalnych, Leszy świetnie włada wszelkiego rodzaju ostrzami: mieczem, sztyletem, nawet jednoręcznym toporkiem. Jest także dobrym strzelcem. Nie wyśmienitym, ale wystarczająco skutecznym. Ma też jedną...dziwną i lekko przerażającą umiejętność. To właśnie od niej wziął się jego pseudonim, oczy jak u kota i kły. Lars potrafi się zmienić w prawdziwego leszego - potwora ze słowiańskich legend. Jest to stwór wysoki, o przydługich rękach i ciemnej skórze przypominającej korę drzewną, gdzieniegdzie nawet pokrytą mchem i porostami. Najgorszy jednak jest łeb: jelenia czaszka o małych żółtych oczach w za dużych oczodołach. (Jeśli komuś trudno sobie to monstrum wyobrazić posłużę się linkiem do zdjęcia [KLIK]). Pod postacią leszego Lars jest silniejszy, szybszy i...nieprzewidywalny. Potwór z trudem odróżnia wrogów od przyjaciół, po prostu zabija to co go atakuje. Lars stara się ograniczać używanie tej zdolności.
Pochodzenie: Vastaan
Stanowisko: Mistrz broni, Myśliwy
Punkty pojedynku: 20
Towarzysz: Brak
Szczegóły:
 ~ Lars przez swoją niecodzienną umiejętność zmieniania formy był zmuszony razem z siostrą często zmieniać miejsce zamieszkania. Do dzisiaj ich nazwisko niektórym zgrzyta w zębach jak piasek.
 ~ Czasem zdarza mu się ,,rozmawiać" z przypadkowo napotkanym ptakiem, szczurem, czymkolwiek żywym. To chyba głównie przez częste samotne wypady do lasu.
 ~ Nikomu tego nie mówi, ale ten drugi, srebrny miecz Lars nosi...na siebie. Obawia się, że kiedyś pod postacią leszego straci nad sobą kontrolę i zrobi coś czego sobie nie wybaczy. A jedyną bronią mogącą zabić leśnego upiora jest srebro.
Bonusy: Brak
Nick na howrse: NyanCat^._.^~

środa, 1 lipca 2015

Szasta | Towarzysz

Imię: Szasta
Płeć: Samiec
Gatunek: Wilk syberyjski
Wiek: 5 lat
Opis: Basior w niczym nie odstępuje szablonowemu wyglądowi wilka. Smukłej budowy zwierzę o ciemnoszarej sierści z jaśniejszą kryzą na karku, brzuchu, spodzie pyska, końcówce ogona i palcach. Ma jedną szczególną, charakterystyczną cechę: prawe oko jest błękitne, a drugie złote. To właśnie oczy świadczyły te pięć lat temu o niezwykłości szczeniaka i przekonały jego obecnego właściciela do przygarnięcia sieroty.
Charakter: To oddane i lekko nadopiekuńcze zwierzę. Nie opuszcza swojego pana na krok, to wylegując się pod jego nogami, to znowu towarzysząc podczas spacerów bądź przy przejażdżce konno. Przywiązuje się do ludzi. Do nieznajomych jednak podchodzi z nieufnością. Często ostrzegawczo warczy, szykując się do ewentualnego skoku. Wszystko, byleby uchronić jego człowieka przed niebezpieczeństwem.
Zdolności: Szasta nie posiada żadnych nadnaturalnych dla wilka zdolności. Jest wytrzymały i nadzwyczaj sprytny. Zna kilka pokazowych sztuczek i typowych dla psów komend. Nic poza tym.
Właściciel: Blanc Le d'Art

,,Rządni władzy szybko ją osiągają, ale są nieudolni w jej sprawowaniu"

Imię: Blanc
Nazwisko: Le d'Art
Pseudonim: Luka (nazywano go tak ze względu na słabość do zwierząt, szczególnie do psów)
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 27 lat
Rodzina: Wychowywała go głównie matka, ponieważ ojca skazano na publiczną egzekucję gdy był dzieckiem. Rodzeństwa nie miał. Wujostwa również, a dziadek skończył podobnie jak ojciec gdy Blanc miał 15 lat.
Miłość: Według zwyczaju powinien znaleźć pretendentkę do tytułu Lady Dernier. Jednak nie kwapi się do tego i czeka na odpowiednią osobę.
Aparycja: Nie odznacza się nadmiernie wysokim wzrostem, ale do niskich również nie można go zaliczyć. Ma budowę ciała typowego żołnierza, bo ukształtował go właśnie ten zawód. Mimo zaledwie dziesięciu lat doświadczenia w walce, Blanc już z wyglądu jest ostrzeżeniem przed konfrontacją: szeroki w barkach i wąski w talii - stworzony do walki mieczem i tarczą. Ma łagodne rysy twarzy i prosty nos. Ciemnobrązowe włosy zawsze są zmierzwione, jakby nie widziały w życiu grzebienia. Na policzku i wardze ma po jednej klinowatej bliźnie. Oczy są koloru brązowego. Na co dzień stara się ubierać raczej skromnie. z kolorów preferuje biel i błękit. Nigdy nie odpina od pasa miecza.
Charakter: Blanc nie jest zdecydowanie typem władcy jakich znały te ziemie. Mimo dorastania w biedzie zdobył odpowiednie wykształcenie, zna się na etykiecie i ekonomii. Lata trudów nauczyły go, że jeśli chce coś otrzymać to musi sam to zdobyć bądź na to zapracować, dlatego też mimo władzy jaką posiada dalej stara się być samodzielny, to jest samemu dogląda interesów, osobiście asystuje generałowi, magom i nawet akolicie. Trudno go przekonać, by sobie usiadł i pozwolił zaczekać, aż ktoś chociażby zrobi herbatę, a co dopiero zaplanuje atak bądź obronę. Jest osobą z reguły towarzyską i rozmowną. Nie lubi siedzieć w zamkowych murach. Zamiast tego udaje się w teren incognito i odwiedza przyjaciół, pomaga przypadkowym ludziom, a nawet samotnie odwiedza Regnetum.
Zdolności: Luka to doświadczony wojownik. W walce posługuje się półtora ręcznym mieczem i małą tarczą. Oręż godny zwykłego żołdaka, a jednak lordowi więcej do szczęścia nie potrzeba. Pseudonim zyskał dzięki swojemu dość nietypowemu hobby - Blanc umie oswajać psy, a nawet nie do końca udomowione wilki. Sam swojego podopiecznego wychował od szczeniaka. Mężczyzna odziedziczył też po ojcu nietypową, magiczną zdolność: potrafi wpływać na cudze uczucia. Czasem robi to nawet wbrew woli. Subtelnie potrafi uciszyć jakieś gwałtowne emocje, np. gniew lub podejrzliwość, i nakierować rozmówcę na łagodniejsze tory, albo przeciwnie, rozpalić w przeciwniku gniew co często przydaje się w potyczkach.
Pochodzenie: Urodzony w Regnetum. Jest potomkiem ocalałych dernierczyków, podobno nawet samego legendarnego Le d'Arta o czym świadczy choćby nazwisko.
Stanowisko: Lord Dernier
Punkty pojedynku: 25
Towarzysz: Szasta
Szczegóły:
 ~ Blanc ma słabość do wszelkich opowieści i historii, chociażby były wyssane z palca.
 ~ Mimo, że jest wielbicielem zwierząt, Luka nie przepada za gryzoniami, a zwłaszcza szczurami.
 ~ Blizny na twarzy często dodają Blanc'owi powagi, respektu i swego rodzaju uroku. Obie mają jednak odmienną historię. Ta na policzku rzeczywiście pochodzi od krańca miecza, jednak blizna na wardze towarzyszy Luce od dziecka, po nieprzyjemnej przygodzie z pułapką na myszy. Lepiej go o to nie pytać.
 ~ Jest niemal uzależniony od kawy. Zawsze dopilnowuje, by ją zamawiano w odpowiednich ilościach. Niechętnie rezygnuje z południowego kubka tego czarnego napoju.
Bonusy: Brak
Nick na howrse: NyanCat^._.^~