czwartek, 27 sierpnia 2015

Od Chowlie (CD Thalii) - Pierzasty kłopot

Szarooka taksowała jakiś czas panią kapitan i resztę załogi. Informacja na temat piratów nie specjalnie ją interesowała. Od dłuższego czasu ma na głowie coś wo wiele bardziej interesującego, czy też jak kto woli wartościowego, wszak każda informacja pochodząca z jej ust ma swoją cenę. Poza tym nie w głowie jej jedynie praca i pieniądze, więc nie zależało jej na rozpowiadaniu takiej informacji. Mogła znaleźć tutaj świetnego towarzysza rozmów i zabaw a także kolejną wtyczkę w świecie. Wieści rozchodzą się szybciej niżeli zaraza a po morzach też nie mało ich krąży. Przyjaciel pirat to dobry przyjaciel. Nie... zdecydowanie nie na rękę jej wydawać korsarzy to już nie ten poziom.
-Nie masz się co martwić.- Wyszczerzyła się w zbójeckim, ale miłym uśmiechu. -Będę milczeć udolniej niżeli nieboszczyk.
-Tym lepiej, bo szkoda było by cię w niego zamieniać.- Oznajmiła spokojnie Thalia, jej ton był zimny co miało znaczyć że nie żartuje i nie zawaha się zabić w razie zbyt długiego języka. Nie musiała się obawiać takiego scenariusza. Ich rozmowę przerwało znajome "K*rrrrwa mać!" Oraz głośne klniecie jednego z marynarzy. Obie kobiety obróciły się równocześnie w stronę szamotaniny. Troje mężczyzn goniło za małym, żółtym czymś. Chow westchnęła głośno i pokiwała z rezygnacją głową gdy pierzasta papuga przysiadła jej na ramieniu z swoim standardowym zawołaniem.
-To twoje?- Zapytał sapiący z wściekłości jeden z żeglarzy który przed chwilą gonił ptaka. Na jego czerwonej bandamie widniała teraz nowa lśniąca bielą "ozdoba". Dziewczyna nie odpowiedziała, bo też nie było takiej potrzeby. Papuga wtuliła się w jej szyję i włosy demonstrując kto jest jej panią.
-Przeklęty pomiot.- Syknęła szeptem patrząc kątem oka na pupila.
-To g*wno właśnie napaskudziło mi na głowę i pokład!- Wydarł się jeszcze głośniej na szatynkę, wskazując białą plamę. Rudowłosa chciała zareagować, jednak ledwo zauważalnym gestem Chow ją powstrzymała. Thalia przystała na prośbę, bo rozumiała że Chowli będąca zmuszona na towarzystwo jej załogi musiała zdobyć choć w małym stopniu szacunek jako gość, dla własnej wygody i bezpieczeństwa, Z resztą gońcowi nie uśmiechało się użerać z tymi górami mięśni, szkoda by było gdyby kogoś musiała zabić. Gościowi nie przystoi na coś takiego.
-I co ja za to mogę?- rozłożyła ramiona z niewinnym uśmieszkiem. -Z resztą jakie masz dowody że to właśnie to zwierzę, a nie jakaś mewa? Jesteśmy jeszcze przy brzegu.
-Wszyscy widzieli że to ta sroka!- warknął wskazując na ptaka.
-W gwoli ścisłości papuga-nimfa- Wyjaśniła z stoickim spokojem i ledwo widocznym uśmieszkiem.
-Może być i struś! G*wno mnie to obchodzi!
-Ja tam widzę że to g*wno obchodzi cię więcej niż cokolwiek innego na tym statku.- Prowokowała go dalej czemu cały czas z zaciekawieniem przyglądała się Thalia.
-Trzymajcie mnie bo zaraz z niej i jej ptaka zrobię rosół!- Zacisnął pięści tak mocno że aż zbielały mu kłykcie.
-K*rrrrwa mać!- Zawoła Ozzi
-Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, czy też kałem. To trzeba posprzątać.- Chow obojętnie wzruszyła ramionami. w tym momencie pirat nie wytrzymał.
-Posprzątam to twoim ryjem panienko...- Sięgnął za pas po szablę. Zapewne pani kapitan zwykle nie pozwalała na burdy w załodze, jednak Chow do niej nie należała. Klinga zabłyszczała w słońcu i skierowała się na kobietę która jak gdyby nigdy nic uskoczyła wykonując piruet. Papuga wzbiła się w powietrze i przysiadła na maszcie. Reszta załogi wietrząc niezłe widowisko zebrała się wokoło walczących. Rozsierdzony kipiącym uśmieszkiem i postawą przeciwniczki mężczyzna doskoczył do niej, ale znów nim cokolwiek zrobił ta uskoczyła przed nim jak sarna, przez co jedynie się wywrócił co wywołało salwę śmiechu. Żeglarz pozbierał się, ale nim znów zaatakował coś świsnęło w powietrzu i trafiło go w palce przez co z sykiem bólu wypuścił broń. A gdy się po nią schylił następny pocisk trafił go w tyłek, przez co z głośnym klęciem wyprostował się łapiąc za obolałą część ciała. Chow zakręciła w ręku swoją procą i posłała przeciwnikowi prowokujące oczko. Rozpalony do białej gorączki marynarz w biegu pochwycił szablę i zaszarżował na kobietę. Ta znów go wykiwała jedynie ustępując mu drogi.
-Ochłoń trochę.- Wyszczerzyła się gdy był już ją minął kopnęła go z pół obrotu w obolałą część ciała, dostarczając mu tym samym dodatkowego pędu. Biedak nie zdołał wyhamować przed burtą i z chlupotem oraz niewybrednymi słowami wylądował w wodzie. Chow ku uciesze załogi z tryumfalnym wyrazem twarzy schowała procę za pas. W tym czasie ktoś zrzucił pokonanemu drabinkę. Gdy wczołgał się na pokład mokry i zdyszany patrzył na dziewczynę z dozą nienawiści ale widać było, że nabrał ogłady i więcej nie odważy się zdenerwować nowego gościa.
-A ty czego się gapisz?! Łeb już zmyły tobie fale ale pokład sam się nie umyje.- Warknęła na niego Thalia. Bez słowa wstał i zabrał się za mopowanie. -W również! Co sterczycie? wydałam chyba rozkazy, hę? Za godzinę chcę być na pełnym morzu.- Dodała i całe zbiegowisko rozeszło się do swoich zadań.
-Sorki, za pokiereszowanie załoganta jednak nie mogłam się powstrzymać.- Uśmiechnęła się, na co piratka jedynie machnęła ręką.
-K*rrr...- Papuga sfrunęła ponownie na ramię właścicielki z okrzykiem, ale nie dokończyła bo dziewczyna złapała ją za dziób.
-Ciekawe zwierzę.- Kapitan przyjrzała się ptakowi.
-Raczej głupie, przykleiło się do mnie jak rzep- westchnęła puszczając Ozzi, która zagwizdała wesoło.
-Mówi coś jeszcze? Powiedz jak masz na imię.- Ruda wyjęła jakiegoś sucharka i pokazała go zwierzakowi mając nadzieje że zareaguje.
-Tylko te dwa słowa co już słyszałaś, jest na to za głupia. A wabi się Hrabia Ozyrusus Ozbornusus Gilmaster pierwszy Mistral.- wyrecytowała imię pupila na co Thalia na chwilę zamarła i z zdziwieniem popatrzyła na rozmówcę.
-Że jak?- Skrzywiła się, a papuga wykorzystują jej nieuwagę ukradła ciasteczko i zjadła je.
-Hrabia Ozyrusus Ozbornusus Gilmaster pierwszy Mistral, wiem długie dlatego wołam ją Ozzi.
-Więc to samiczka tak?- Żeglarka znów zainteresowała się ptakiem.
-Tak, ale myślałam że to samczyk więc dostała takie imię, później okazało się co innego, ale imię zostało.- Wzruszyła ramionami i podrapała towarzysza w szyję na co ten wyprężył się i wydał dźwięk przypominający gotującą się wodę.
-Kapitanie.- Podszedł mężczyzna który jak wydawało się Chow musiał być oficerem, albo kimś takim na statku, bo Thalia na niego jako jedynego się nie nadzierała.
-Co jest Gibbs?- Przerzuciła swoje zainteresowanie z papugi na niego.
-Potrzebujemy Cię na mostku.- Wyjaśnił krotko i skierował się w stronę rufy.
-Muszę ma chwilę cię zostawić, mam nadzieję że zajmiesz się sobą.- Oznajmiła krótko do swojego gościa Thalia i ruszyła za Gibbsem zostawiając Chow samą. Dziewczyna obróciła się i ogarnęła wzrokiem cały okręt. Większość prac było już wykonanych, żagle postawione, łódź obrała kurs, wypłynęła z zatoki, teraz nastała ta bardziej spokojna i najdłuższa część rejsu. Większość załogi zajmowało się zakładami, grą w karty, siłowaniem na rękę, piciem bądź spaniem. Pracowali nie liczni i raczej biernie, t tym momencie tak naprawdę jedynie sternik maił co robić. Tak to przynajmniej wyglądało, ale chow doskonale wiedziała że praca na okręcie nigdy nie ustaje. Przeszła się więc spokojnie po całym pokładzie zapamiętując najmniejsze szczegóły okrętu, a gdy po niedługim czasie się znudziła wzrok przykuła jej ulubiona część statku. Wielu uwielbia bocianie gniazdo bądź wspinanie się po rejach, ale bocianie gniazdo było zbyt zwykłe, a wszelkie olinowanie już całe tutaj obskoczyła, co zapewne nie umyło uwadze załogi i kapitana. W końcu mało który marynarz bawi się skacząc jak małpa po masztach i burtach. Ale teraz właśnie przyszła pora na niego, o tak. Dziewczyna przeszła po niestabilnych fokrejach na dziób okrętu a następnie weszła na sam koniec bukszprytu jak po równoważni. Tam usiadła okrakiem i napawała się tym niezwykłym uczuciem, gdy siedzi się na najbardziej wysuniętej części statku a morska bryza uderza po policzkach. Uśmiech dziewczyny zmienił się jednak w niezadowolony grymas gdy Hrabia Ozyrusus zaskrzeczał jej koło ucha swoje ulubione słowo.
-Ty durny ptaku kto cię tego nauczył?!- Warknęła łapiąc go w locie. Nie czekała na jakąkolwiek odpowiedź prócz "K*rrrwa mać", z resztą dobrze wiedziała że choć niespecjalnie to ona nauczyła tego papugę. W końcu puściła ptaka który niezrażony zachowaniem właścicielki usiadł jej na ramieniu i jak zwykle wtulił się w jej szyję.
-Dobrze się bawisz?- Usłyszała czyjś krzyk za sobą, obróciła się na tyle ile mogła tak by nie spaść. Na dziobie stała rudowłosa pani kapitan
-Ale galion już mamy, z resztą chyba miejsce pomyliłaś, bo galiony są pod, nie na bukszprycie.- Zawołała z rozbawieniem do nowego "galionu".
<Thalia? A tak z ciekawości ile potrwa rejs???>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz