- Em...Co to jest? - wypala chłopak.
Odwracam się gwałtownie z poirytowaniem na twarzy, co jest na prawdę łagodną reakcją jak na mnie. Natomiast Vis najeża się, wysuwa pazury i pokazuje swoje piękne kły, ostro zakończone i wydaje z siebie takie warknięcia, jakich uczyłam ją bardzo długo.
- Nie waż się tak mówić o mojej towarzyszce. To jest... moja przyjaciółka, a to że nie wygląda jak typowy smutasowy i nudny wilk to nie twoja sprawa. Nie radzę jej obrażać jak którakolwiek z nas jest w pobliżu bo następnym razem nie będzie tak miło jasne? - warczę mu w twarz, stając na palcach, dosyć blisko jego twarzy.
Chłopak jednak krzywi sie dziwacznie i pstryka mnie palcem w brzuch. Nie zwracam na to większej uwagi lecz odsuwam się posyłając w jego stronę pioruny z oczu iskrząc się taką samą mocą w środku.
- No, spokojnie Vista on już cie więcej nie obrazi, to tylko jakiś głupi, burakowaty gbur. Widziałaś, nawet się bić porządnie nie potrafi.
Słyszę prychnięcie i kiedy spoglądam kątem oka na chłopaka, widzę jak się napina i przedrzeźnia mnie pod nosem, śmiesznie wymachując rękami. Wywracam oczami i prycham, uśmiechając się ironicznie. Głaskam jeszcze przez chwilkę Vistę, żeby ją uspokoić do końca.
- No to jak, Mēṛhā? Co to za goście?
- Jakoś nie chce mi się akurat t o b i e o tym opowiadać.
- Hym, czemu mnie to nie dziwi? - Wzruszam ramionami i uśmiecham się ironicznie. - No nic, a gdzie się wybierasz?
- Gdzieś, gdzie będzie mniej ciebie i tej twojej... - macha ręką dziwacznie - jej. I ogólnie, ludzi.
- O, no popatrz. My z Vistą też idziemy do lasu. Nie dokończyłyśmy treningu poza tym, tam mieszkamy a zdaje się, że kilka zaklęć upomina się o przetrenowanie, co nie? - zwracam sie do wilczycy.
Spogląda na mnie diabolicznie, wie że te zaklęcia wypełnią ją mocą a nie sprawią, że wyschnie.
- Cudownie. Panie przodem? - Mēṛhā zgina sie lekko ironicznie i wskazuje ręką kierunek.
- To czemu nie idziesz? - prycham i popycham go do przodu.
- Eh, co z ciebie za baba co?
- Taka jakaś... nie babska. Nie pasuje mi to. A tobie? Zawsze mogę poćwiczyć, ty na pewno jesteś w tym świetny, co nie?
Idziemy kawałek, kontynuując tę cudną rozmowę aż w końcu Mēṛhā krzywi się i patrzy na mnie.
- No co? - pytam. Nie lubię jak się na mnie gapią.
- Jak mnie wcześniej nazwałaś?
- Mēṛhā.
- Czyli...?
- Nie musisz wiedzieć. Jedyne co musisz wiedzieć, to to że obrażanie wulkanów - wskazuję na siebie i moją Vis - grozi stopieniem.
Uśmiecham się wrednie i podskakuję robiąc krok.
<Lars? Tak inteligentnie, nie znam twojego imienia, ty mojego ale już zdążyłam cie nazwać XD >
Odwracam się gwałtownie z poirytowaniem na twarzy, co jest na prawdę łagodną reakcją jak na mnie. Natomiast Vis najeża się, wysuwa pazury i pokazuje swoje piękne kły, ostro zakończone i wydaje z siebie takie warknięcia, jakich uczyłam ją bardzo długo.
- Nie waż się tak mówić o mojej towarzyszce. To jest... moja przyjaciółka, a to że nie wygląda jak typowy smutasowy i nudny wilk to nie twoja sprawa. Nie radzę jej obrażać jak którakolwiek z nas jest w pobliżu bo następnym razem nie będzie tak miło jasne? - warczę mu w twarz, stając na palcach, dosyć blisko jego twarzy.
Chłopak jednak krzywi sie dziwacznie i pstryka mnie palcem w brzuch. Nie zwracam na to większej uwagi lecz odsuwam się posyłając w jego stronę pioruny z oczu iskrząc się taką samą mocą w środku.
- No, spokojnie Vista on już cie więcej nie obrazi, to tylko jakiś głupi, burakowaty gbur. Widziałaś, nawet się bić porządnie nie potrafi.
Słyszę prychnięcie i kiedy spoglądam kątem oka na chłopaka, widzę jak się napina i przedrzeźnia mnie pod nosem, śmiesznie wymachując rękami. Wywracam oczami i prycham, uśmiechając się ironicznie. Głaskam jeszcze przez chwilkę Vistę, żeby ją uspokoić do końca.
- No to jak, Mēṛhā? Co to za goście?
- Jakoś nie chce mi się akurat t o b i e o tym opowiadać.
- Hym, czemu mnie to nie dziwi? - Wzruszam ramionami i uśmiecham się ironicznie. - No nic, a gdzie się wybierasz?
- Gdzieś, gdzie będzie mniej ciebie i tej twojej... - macha ręką dziwacznie - jej. I ogólnie, ludzi.
- O, no popatrz. My z Vistą też idziemy do lasu. Nie dokończyłyśmy treningu poza tym, tam mieszkamy a zdaje się, że kilka zaklęć upomina się o przetrenowanie, co nie? - zwracam sie do wilczycy.
Spogląda na mnie diabolicznie, wie że te zaklęcia wypełnią ją mocą a nie sprawią, że wyschnie.
- Cudownie. Panie przodem? - Mēṛhā zgina sie lekko ironicznie i wskazuje ręką kierunek.
- To czemu nie idziesz? - prycham i popycham go do przodu.
- Eh, co z ciebie za baba co?
- Taka jakaś... nie babska. Nie pasuje mi to. A tobie? Zawsze mogę poćwiczyć, ty na pewno jesteś w tym świetny, co nie?
Idziemy kawałek, kontynuując tę cudną rozmowę aż w końcu Mēṛhā krzywi się i patrzy na mnie.
- No co? - pytam. Nie lubię jak się na mnie gapią.
- Jak mnie wcześniej nazwałaś?
- Mēṛhā.
- Czyli...?
- Nie musisz wiedzieć. Jedyne co musisz wiedzieć, to to że obrażanie wulkanów - wskazuję na siebie i moją Vis - grozi stopieniem.
Uśmiecham się wrednie i podskakuję robiąc krok.
<Lars? Tak inteligentnie, nie znam twojego imienia, ty mojego ale już zdążyłam cie nazwać XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz